niedziela, 3 sierpnia 2014

Pamiętnik Jagódki - część 1

A kuku!
W tak zwanym międzyczasie zacząłem pisać krótkie historyjki i z tego co powstało, postanowiłem zrobić nowy minicykl. Jak dobrze  pójdzie to nowe odcinki będą się pojawiać co tydzień. A teraz już zapraszam do poznania Jagódki.

"Pamiętnik Jagódki" część 1.
- Zimnooo! Ziiimmmnnnooo!!! Kto mi zabrał ciepło! Kto zabrał ciepłooo! - krzyczę na cały głos, ale jeszcze długo jest zimno. - Zimnooo! - a potem przylegam do czegoś ciepłego. Poznaję to ciepło, zapach i rytm serca. To Mama. Uspokajam się.

Powiem wam, że nie jest łatwo. No wiecie, w życiu. Wcześniej też jakoś istniałam, ale życie to jednak nie to samo. Tam wcześniej było ciepło, ciemno, przyjemnie, a pojęcia głodu zupełnie nie znałam. I tak bezpiecznie. W sumie nie było za wiele do roboty, ale człowiek miał wszystko czego potrzebował. Nie wiem, czy coś przeskrobałam, czy też może nacisnęłam coś czego nie powinnam, że nagle mnie wyrzucili. No dobra, od jakiegoś czasu coraz bardziej narzekałam na ciasnotę i trochę się rozpychałam. No dobra, dobra, może nawet kilka razy zdarzyło mi się grozić, że jak nie zwiększą rozmiarów tego lokum, to sobie pójdę, ale żeby tak od razu serio traktować słowa małego dziecka.
I teraz jestem tutaj. Muszę przyznać, że w porównaniu z brzuszkiem to przestrzeń jest ogromna. Trudno to wszystko ogarnąć. Szczerze mówiąc na razie nie miałam na to nawet zbytnio czasu – ta cała podróż tutaj mnie wykończyła. Dobrze, że jest Mama. Ma fajne mleko w cyckach – można się najeść. Poza tym, że mogę wyciągnąć nogi, to mój dzień nie różni się zbytnio od tego, co było wcześniej – jem, a jak się najem, to idę spać. Spoko, może być. Chociaż nie powiem, aby niektóre rzeczy nie były ciekawe. Całkiem sporo tu takich różnych cośków, których zastosowania kompletnie nie ogarniam. Może kiedyś, jak się wyśpię, to postaram się to jakoś zrozumieć.
Acha, no i jest jeszcze Tata. Gość wydaje się spoko, ale kompletnie nie wiem po co on się przy nas kręci. Mleka nie daje, jak przytuli to nie jest tak miękki jak Mama. Widać jednak, że strasznie się cieszy, gdy mnie widzi. Nie wiem czemu, dziecka nie widział czy jak? Inna sprawa, że oboje z Mamą są kompletnie niekomunikatywni. Bablają przez cały czas coś w jakimś swoim pokręconym języku, zamiast rozmawiać po ludzku. Całe szczęście, że mam do nich anielską cierpliwość i potrafię wołać „żarcie, żarcie!” przez długie minuty, bo bym się w życiu mleka nie doczekała. Jak powiem coś normalnie, cicho, jak człowiek, to tylko się uśmiechają i wyglądają jak zadowoleni kretyni. Dzieciaki z nich straszne, ale może uda mi się ich jakoś wychować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz