W tak zwanym międzyczasie zacząłem pisać krótkie historyjki i z tego co powstało, postanowiłem zrobić nowy minicykl. Jak dobrze pójdzie to nowe odcinki będą się pojawiać co tydzień. A teraz już zapraszam do poznania Jagódki.
"Pamiętnik Jagódki" część 1.
- Zimnooo!
Ziiimmmnnnooo!!! Kto mi zabrał ciepło! Kto zabrał ciepłooo! -
krzyczę na cały głos, ale jeszcze długo jest zimno. - Zimnooo! -
a potem przylegam do czegoś ciepłego. Poznaję to ciepło, zapach i
rytm serca. To Mama. Uspokajam się.
Powiem wam, że nie jest
łatwo. No wiecie, w życiu. Wcześniej też jakoś istniałam, ale
życie to jednak nie to samo. Tam wcześniej było ciepło, ciemno,
przyjemnie, a pojęcia głodu zupełnie nie znałam. I tak
bezpiecznie. W sumie nie było za wiele do roboty, ale człowiek miał
wszystko czego potrzebował. Nie wiem, czy coś przeskrobałam, czy
też może nacisnęłam coś czego nie powinnam, że nagle mnie
wyrzucili. No dobra, od jakiegoś czasu coraz bardziej narzekałam na
ciasnotę i trochę się rozpychałam. No dobra, dobra, może nawet
kilka razy zdarzyło mi się grozić, że jak nie zwiększą
rozmiarów tego lokum, to sobie pójdę, ale żeby tak od razu serio
traktować słowa małego dziecka.
I teraz jestem tutaj.
Muszę przyznać, że w porównaniu z brzuszkiem to przestrzeń jest
ogromna. Trudno to wszystko ogarnąć. Szczerze mówiąc na razie nie
miałam na to nawet zbytnio czasu – ta cała podróż tutaj mnie
wykończyła. Dobrze, że jest Mama. Ma fajne mleko w cyckach –
można się najeść. Poza tym, że mogę wyciągnąć nogi, to mój
dzień nie różni się zbytnio od tego, co było wcześniej – jem,
a jak się najem, to idę spać. Spoko, może być. Chociaż nie
powiem, aby niektóre rzeczy nie były ciekawe. Całkiem sporo tu
takich różnych cośków, których zastosowania kompletnie nie
ogarniam. Może kiedyś, jak się wyśpię, to postaram się to jakoś
zrozumieć.
Acha, no i jest jeszcze
Tata. Gość wydaje się spoko, ale kompletnie nie wiem po co on się
przy nas kręci. Mleka nie daje, jak przytuli to nie jest tak miękki
jak Mama. Widać jednak, że strasznie się cieszy, gdy mnie widzi.
Nie wiem czemu, dziecka nie widział czy jak? Inna sprawa, że oboje
z Mamą są kompletnie niekomunikatywni. Bablają przez cały czas
coś w jakimś swoim pokręconym języku, zamiast rozmawiać po
ludzku. Całe szczęście, że mam do nich anielską cierpliwość i
potrafię wołać „żarcie, żarcie!” przez długie minuty, bo
bym się w życiu mleka nie doczekała. Jak powiem coś normalnie,
cicho, jak człowiek, to tylko się uśmiechają i wyglądają jak
zadowoleni kretyni. Dzieciaki z nich straszne, ale może uda mi się
ich jakoś wychować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz