poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Pamiętnik Jagódki - część 3

Hej,
Nie będzie długiego wprowadznia - oto kolejna część jagódkowych zapisków.

Pamiętnik Jagódki część 3.
- Nie tu! Nie to, no nie to! Raaaany człowieku, czy ty nie słyszysz co do ciebie mówię? W prawo, w prawo. W prawo do sterty brudnych pieluch! No Taaataaa, w prawooo, w prawooo!
Jest kompletnie niekomunikatywny. Jeszcze Mama coś tam czasami rozumie z tych najprostszych rzeczy, ale Tata? Zanim zrozumie o co mi chodzi, to trzeba mu sto razy powtórzyć. Można się wkurzyć, mówię wam. Czasami to mam ich po prostu dosyć i najchętniej bym wstała i wyszła – radźcie sobie sami. Jak oni w ogóle do tej pory przetrwali, są tak zagubieni przy wszystkim, o co bym ich nie poprosiła.
Od pięciu minut staram się zobaczyć to coś czarnego i prostokątnego. Wpadło mi w oczy wczoraj rano, ale dopiero teraz chciałam się temu przyjrzeć nieco dłużej. I wiecie co? W tym świecie grawitacja jest zupełnie inna. Trzeba się na nowo uczyć ruchów, które teraz mogą być dużo szybsze, ale jednocześnie wszystko jest sporo cięższe. Między innymi moja głowa. Z nią jest właśnie największy problem i dlatego jeszcze nie zobaczyłam dokładnie tego czarnego prostokąta. Nadal niejasne? To powiem od początku.
Położyli mnie na jakimś takim miękkim bujadle i sobie poszli. Nie, no spoko, bo to wygodne nawet, a oni w sumie blisko latają z tym... z tym wszystkim (swoją drogą po co tak ciągle biegać w te i we wte. Siedli by, possali cycka i było by dobrze). Tylko co tu robić? Nuda. Pomyślałam więc, że sobie to czarne zobaczę i co? Lipa. Postawili mnie prawie zupełnie tyłem do tego. No to próbuję przekręcić głowę. Opadła mi. Kurde, jak ja tego nie cierpię! Kto mi dał taki wielki łeb?! Próbuję jeszcze raz i jeszcze. Zaczynam się irytować i coś tam burknęłam pod nosem. Tata nawet raz podszedł, uśmiechnął się, pomachał i poszedł dalej. Bardzo to było pomocne, nie ma co. Próbuję dalej, wychylam się, wychylam, mięśnie karku mam napięte tak, że mało mi nie pękną i jak mnie ten baniak nagle w dół nie pociągnie. Przewróciło mnie na bok. Wkurzyłam się. Badam sytuację - nie ma mowy, abym się podniosła na tych słabych rączkach. Znowu się wkurzyłam. To czarne coś jest nadal niewidoczne, leżę na brzuchu z wbijającym mi się weń łokciem, w dodatku od tego wysiłku chyba puściły mi zwieracze. Jestem już wkurzona na maksa. Gdzie są rodzice?! Tak to niby cię kochają, ale jak przychodzi co do czego to ich oczywiście nie ma. Wkurzyłam się strasznie. Ile tu trzeba mieć cierpliwości?!
- Mamooo! Tatooo! Szybkooo! - wrzeszczę się z całych sił. Może przyjdą.
No i przychodzą. I to całkiem szybko. Ojciec bierze mnie na ręce i ogląda, jakby pierwszy raz widział. Chyba jest zadowolony z tego co zobaczył. To miłe. Ale nie rozwiązuje problemu! Drę się więc dalej.
- To czarne, to czarne! - krzyczę.
Myślicie, że mnie słucha? A gdzie tam. Nosi, przytula, buja, zupełnie nie zwracając uwagi na moje prośby. Można się wkurzyć.
I tak to właśnie było. Nadal z nim gadam, staram się pokazać to coś ręką, choć ta ma jakieś takie nieskoordynowane ruchy. Tata chyba myśli, że do niego macham. Odmachuje. Kochany idiota. W końcu po dziesięciu minutach krzyku zmienia mi pieluchę. No dobrze, może i była brudna, ale nie o to mi głównie chodziło. Nie mam już jednak do niego zdrowia i cierpliwości. Odpuszczam. To czarne i tak jest znowu tak daleko. Chyba nigdy się temu uważnie nie przyjrzę. Marzenia spełniają się tak rzadko. Pocieszyć mnie może tylko cycek.
- Mamooo!

sobota, 9 sierpnia 2014

Pamiętnik Jagódki - część 2

Heja,

Zgodnie z harmonogramem zamieszczam drugi odcinek jagódkowych historyjek. Wesołej lektury :)

"Pamiętnik Jagódki" część 2.
Powiem wam, co naprawdę się w życiu liczy – dobry cycek. Naprawdę wydaje mi się, że cycki rządzą światem. Dobrze jest się najeść po przebudzeniu, dobrze jest spać przy cycu, dobrze jest sobie possać – to rewelacyjnie odpręża. Tak naprawdę mogłabym tylko ssać i nic więcej, czy to dużo? Czy moje wymagania są jakieś niebotyczne? Ale oczywiście nie można.
Człowiek się budzi i co? No właśnie – i nic. Zero cycków. Więc wołam „Jest tu kto? Można prosić jakąś pierś?”. Myślicie, że kogoś to obchodzi? Dobra, jeżeli jest jeszcze dzień, to może ktoś nawet do mnie zajrzy, ale w nocy zupełnie nie można doprosić się obsługi. Dopiero gdy naprawdę zacznę wrzeszczeć, to ktoś przybiega i tą swoją przepraszającą miną, stara się załagodzić sytuację. Teraz człowieku? Wołam od kilku minut i nic, dopiero jak się wścieknę to się pojawiasz i nagle mam być miła? Zapomnij.
Czasami też starają się mnie spławić takim plastikowym badziewiem. Mówię przecież wyraźnie, że chcę possać cyca, a Tatuś co przynosi? Kawał jakiejś gumy abym sobie pożuła. Ciekawe, czy jego by to uspokoiło? Dziwi się potem, gdy to wypluwam, drąc się na całe gardło. I znowu stara się załagodzić sytuację. Przytula, ponosi mnie trochę. Nie powiem, to miłe, ale mi nie o to chodzi. Cycka człowieku, ja chcę cycka! Tak trudno to zrozumieć?!
Mama jest nieco lepsza, bo jak przyjdzie to faktycznie jest szansa, że nie będzie próbować żadnych sztuczek, tylko od razu da to czego mi potrzeba. Tylko gdzie ona się wiecznie podziewa? Jak tak, to babla coś czule do mnie, uśmiecha się, jakbym była dla niej najważniejszą osobą na świecie, ale jak trzeba to jej nie ma. A trzeba cały czas. W końcu jak jestem najważniejsza to po co robi te wszystkie nieważne rzeczy? Chyba logiczne, że najpierw zajmuję się sprawami priorytetowymi. Czasami mam wrażenie, jakby chciała tylko mnie nakarmić i szybko z powrotem odstawić do łóżka. Aż pcha się na usta słowo „pozbyć”, ale to chyba nie możliwe, skoro jestem taka ważna.
Tak czy inaczej świat niestety nie jest niekończącym się leżakowaniem przy cycu. A szkoda, prawda?

czwartek, 7 sierpnia 2014

Przed Siebie - opowiadanie

Hej,

Tym razem coś nieco dłuższego niż opowiadanie i nieco za krótkiego na powieść. Taka bardziej nowela. Tematyka? Wstajesz rano i zastanawiasz się, co ja mam dalej zrobić ze swoim życiem? Podobnie ma bohater tej historii. Wiedziony impulsem nagle rusza przed siebie, dzięki czemu trafia w parę codzienno-niecodziennych miejsc oraz spotyka na swojej drodze kilka ciekawych i nieciekawych osób. Tylko czy na końcu znajdzie odpowiedź na pytanie, dokąd ja w zasadzie zmierzam?

Historia nosi tytuł "Przed Siebie" i można ja przeczytać TU.

Pozdro słoneczne :)

F.

niedziela, 3 sierpnia 2014

Pamiętnik Jagódki - część 1

A kuku!
W tak zwanym międzyczasie zacząłem pisać krótkie historyjki i z tego co powstało, postanowiłem zrobić nowy minicykl. Jak dobrze  pójdzie to nowe odcinki będą się pojawiać co tydzień. A teraz już zapraszam do poznania Jagódki.

"Pamiętnik Jagódki" część 1.
- Zimnooo! Ziiimmmnnnooo!!! Kto mi zabrał ciepło! Kto zabrał ciepłooo! - krzyczę na cały głos, ale jeszcze długo jest zimno. - Zimnooo! - a potem przylegam do czegoś ciepłego. Poznaję to ciepło, zapach i rytm serca. To Mama. Uspokajam się.

Powiem wam, że nie jest łatwo. No wiecie, w życiu. Wcześniej też jakoś istniałam, ale życie to jednak nie to samo. Tam wcześniej było ciepło, ciemno, przyjemnie, a pojęcia głodu zupełnie nie znałam. I tak bezpiecznie. W sumie nie było za wiele do roboty, ale człowiek miał wszystko czego potrzebował. Nie wiem, czy coś przeskrobałam, czy też może nacisnęłam coś czego nie powinnam, że nagle mnie wyrzucili. No dobra, od jakiegoś czasu coraz bardziej narzekałam na ciasnotę i trochę się rozpychałam. No dobra, dobra, może nawet kilka razy zdarzyło mi się grozić, że jak nie zwiększą rozmiarów tego lokum, to sobie pójdę, ale żeby tak od razu serio traktować słowa małego dziecka.
I teraz jestem tutaj. Muszę przyznać, że w porównaniu z brzuszkiem to przestrzeń jest ogromna. Trudno to wszystko ogarnąć. Szczerze mówiąc na razie nie miałam na to nawet zbytnio czasu – ta cała podróż tutaj mnie wykończyła. Dobrze, że jest Mama. Ma fajne mleko w cyckach – można się najeść. Poza tym, że mogę wyciągnąć nogi, to mój dzień nie różni się zbytnio od tego, co było wcześniej – jem, a jak się najem, to idę spać. Spoko, może być. Chociaż nie powiem, aby niektóre rzeczy nie były ciekawe. Całkiem sporo tu takich różnych cośków, których zastosowania kompletnie nie ogarniam. Może kiedyś, jak się wyśpię, to postaram się to jakoś zrozumieć.
Acha, no i jest jeszcze Tata. Gość wydaje się spoko, ale kompletnie nie wiem po co on się przy nas kręci. Mleka nie daje, jak przytuli to nie jest tak miękki jak Mama. Widać jednak, że strasznie się cieszy, gdy mnie widzi. Nie wiem czemu, dziecka nie widział czy jak? Inna sprawa, że oboje z Mamą są kompletnie niekomunikatywni. Bablają przez cały czas coś w jakimś swoim pokręconym języku, zamiast rozmawiać po ludzku. Całe szczęście, że mam do nich anielską cierpliwość i potrafię wołać „żarcie, żarcie!” przez długie minuty, bo bym się w życiu mleka nie doczekała. Jak powiem coś normalnie, cicho, jak człowiek, to tylko się uśmiechają i wyglądają jak zadowoleni kretyni. Dzieciaki z nich straszne, ale może uda mi się ich jakoś wychować.